Poparzona dziewczynka wraca do domu
W środę 4 grudnia 2014 r. ostrowski szpital opuści dwuletnia dziewczynka jedna z ofiar pożaru w Jankowie Przygodzkim. – Wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że Ostrów Wielkopolski ma pododdział, na którym leczy się tak dobrze, tak ciężkie schorzenia, jakim uległa moja córka - mówił ojciec chorej dziewczynki.
Poparzona dwulatka trafiła na pododdział Oparzeń Oddziału Traumatologii i Chirurgii Dziecięcej ostrowskiego szpitala natychmiast po zdarzeniu. Jej stan wówczas lekarze określali jako ciężki, ale stabilny. W niespełna trzy tygodnie od tragicznego zdarzenia stan dziecka na tyle się poprawił, że może opuścić szpital.
O przebiegu leczenia, a także o samopoczuciu poszkodowanej poinformowali dziennikarzy lekarze oraz ojciec dziewczynki na briefingu w dniu 2 grudnia 2013 roku w szpitalu.
- Dziewczynka była jedną z kilkunastu osób, które zostały poszkodowane w tym tragicznym zdarzeniu. Mimo ciężkiego stanu ogólnego wstępnego, dzięki dużym nakładom personelu medycznego, ale także współpracy z rodziną szybko wracała do zdrowia i dziś możemy przekazać dobre informacje i powiedzieć, że jest to nasz sukces – mówił Dariusz Bierła dyrektor ostrowskiego szpitala.
W sumie do ostrowskiego szpitala trafiło kilkanaście poszkodowanych osób. Siedmioro zostało hospitalizowanych na Oddziale Chirurgii. Dwie osoby przewiezione zostały do centrum oparzeniowego w Siemianowicach Śląskich i nadal znajdują się pod opieką.
- Dziś chciałem w imieniu swoim i swojej żony bardzo podziękować całemu zespołowi ostrowskiego szpitala za opiekę nad naszą córkę. Za to, że w tak szybkim tempie udało się ją doprowadzić do obecnego stanu. Jesteśmy za to wdzięczni. Wcześniej nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że Ostrów Wielkopolski ma pododdział, na którym leczy się tak dobrze, tak ciężkie schorzenia, jakim uległa moja córka – powiedział ojciec poszkodowanej.
Zespołem lekarzy kierował ordynator Witold Miaśkiewicz, który przyznał, że udało się bardzo dobrze przeprowadzić dziecko przez cały okres choroby. Według niego to zasługa personelu medycznego oraz bardzo dobrej współpracy z rodziną. Przyznał, że leczenie trwać będzie nadal mimo wyjścia a ze szpitala, a obecnie wysiłek lekarzy skierowany jest na to, aby nie powstały blizny. W tym zakresie ostrowski szpital współpracować będzie we specjalistycznymi placówkami.
- To, że w ogóle możemy leczyć w Ostrowie pacjentów z oparzeniami wynika z tego, że wysiłkiem dyrekcji i powiatu ostrowskiego udało się uruchomić ten pododdział i zakontraktować usługi medyczne w NFZ. Teraz przybywa do nas coraz więcej pacjentów poparzonych – powiedział ordynator Chirurgii i Traumatologii.