Niepotrzebne śmierci
W ubiegłym roku na terenie Powiatu Ostrowskiego piętnaście osób odebrało sobie życie. – W liczbach bezwzględnych to znaczący spadek, ale o piętnaście przypadków za dużo. Dlatego każdy, nawet najmniejszy sygnał, że do takiego czynu może dojść traktujemy bardzo poważnie - mówi Zbigniew Raczak Komendant Powiatowy Policji w Ostrowie.
Problematyką samobójstw postanowili zając się radni powiatowi z Komisji Bezpieczeństwa Rady Powiatu Ostrowskiego. Jak przekonywała jej przewodnicząca Ewa Mielczarek skłoniły ją do tego zatrważające informacje, że w wyniku samobójczej śmierci umiera w Polsce więcej osób niż w wypadkach drogowych.
Z danych policyjnych wynika, że w 2011 w Powiece Ostrowskim w wyniku śmierci samobójczej zmarło 26 osób. Rok później było 9 takich przypadków, a w 2013 r. - 15 (do 16 grudnia).
Najczęstsze przyczyny to problemy zdrowotne oraz alkohol, kłopoty finansowe, brak zaspokojenia potrzeb życiowych i zawody miłosne. W wielu przypadkach największą rolę do spełnienia ma rodzina, najbliżsi. Kiedy nie zauważą niepokojących objawów może dojść do tragedii.
- O podjęciu tak drastycznych kroków decyduje chwila. Wiemy, że później takie myśli mijają i wielu patrzy na to jako na głupi pomysł. Jednak, jeśli ktoś w porę nie stanie na drodze, zabraknie jakiegoś gestu, impulsu to może dojść do skutecznego targnięcia się na życie – mówi Zbigniew Raczak. – Dlatego wszelkie informacje o tym, że ktoś usiłuje się targnąć, wysyła niepokojące sms-y traktujemy bardzo priorytetowo. Każde takie zgłoszenie ma wysoki priorytet. Nie ważne o jakiej porze jest odebrane wykorzystujemy wszystkie siły i środki by do takiej osoby dotrzeć i pomóc, bo przecież podstawową rolą policji jest ochrona życia.
Podając konkretne przypadki pomocy, Komendant Raczak zapewnił, że od 2014 policja prowadzić będzie dokładne statystykę sytuacji, w których udało się ludzi odwieść od tak tragicznych kroków.
- To jest problem, o którym trzeba mówić, bo jako kraj pod względem samobójstw doganiamy ogarniętą kryzysem Grecję. Na jedną kobietę, która targnęła się na życie przypada aż 5,5 mężczyzny. Największy wzrost takich przypadków jest na wsiach i małych miasteczkach, a więc w środowiskach, w których w przypadku niepowodzenia np. utraty pracy, ludzie nie widzą szans na szybką poprawę – podkreśliła Ewa Mielczarek.